24 grudnia 2009

Śmierć

Ten post nie będzie pasował do mego bloga.Chociaż o kulturze może trochę będzie, jeśli śmierć można zaliczyć do kultury. Bardzo, bardzo niedawno śmierć była blisko. Dzień przed wigilią zmarł człowiek. Nie należał do mojej rodziny, ale nie był on też obcy.I tak mnie naszło na rozważania, szczególnie w czasie świąt. Cóż za ironia, z jednej strony Chrystus się rodzi, a z drugiej umiera osoba, być może nam bliska. Co się wtedy dzieje? Co czujemy? Czy jest czas na świętowanie? Z jednej strony Boże Narodzenie to czas, kiedy wychwalamy Jezusa, dziękujemy Mu za to, że stał się człowiekiem, żył z nami i uczył nas jak żyć, cierpiał i umarł za nas, zmartwychwstał i otworzył nam drogę do życia wiecznego, a z drugiej mamy pretensje do Boga, dlaczego zabrał akurat jego, dlaczego właśnie teraz. Jak pogodzić te dwa stanowiska? Właśnie się nad tym zastanawiam. A czy w ogóle trzeba godzić? Jeśli chodzi o tego człowieka, co zmarł przed wigilią, należy dodać, że miał raka i już od jakiegoś czasu można było się spodziewać, że odejdzie z tego świata, jednak to i tak nie umniejsza bólu. A czy ten ból nie jest egoistyczny? Bo w końcu dlaczego cierpimy? Może boimy się, że bez "tej" osoby sobie nie poradzimy, nie damy rady, będziemy strasznie tęsknić. Często jednak nie bierzemy po uwagę, że trafi ona do raju, gdzie jest błogi spokój, nie ma cierpienia, chorób, więc czy nie powinniśmy się z tego cieszyć. Fakt świat nie jest całkiem zły, są przyjemne chwile w życiu. Może się wydawać, że tyle "tę" osobę ominęło, że mogła przeżyć jeszcze wiele pozytywnych chwil, a ile złych? Zawsze będziemy tęsknić za nią, płakać, ale powinniśmy dziękować Bogu, że dał jej szansę na wieczny spokój i modlić się by droga do Niego była prosta.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny wpis...mimo swojej tematyki. Daje trochę do myślenia.
    Parę lat temu miałam "spotkanie ze śmiercią"...i to jedno z najbliższych, ale nie chcę o tym pisać...
    Chcę tylko powiedzieć, że chyba zawsze tak jest, że pierwsze pojawia się pytanie "Dlaczego?"...próbujemy wyjaśnić sobie jaki sens ma ludzka śmierć, a zwłaszcza śmierć kogoś bliskiego. Inaczej jest jak odchodzi ktoś stary, chory itp. W takiej sytuacji też nie jest lekko, ale łatwiej to znieść.
    Kolejny przykład:
    Miesiąc temu w wypadku samochodowym zginął mój kolega, ksiądz (http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091130/REGION04/934615116)...miał zaledwie 26 lat. Do dziś zadaję sobie pytanie dlaczego musiał zginąć tak młody człowiek....nie znajduję odpowiedzi. Niektórzy mówią, że "Bóg tak chciał". Ale w przypadku tak młodej osoby na usta ciśnie się pytanie "Dlaczego tak chciał? Jaki miał plan?"
    Szukając odpowiedzi na te pytania, pomógł mi jeden z wpisów na forum Porannego: "Może miał uratować te trzy auta jadące za nim..."

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja mama właśnie mówi,że chciał tak Bóg i bez względu na wiek. Przeczytałam artykuł i fakt może uratował te 3 auta, ale kto to wie, może Bóg miał inne plany wobec niego, może z "Góry" więcej uczyni dobrego? Chociaż szczerze to jest takie pocieszenie, dopóki my sami sobie nie poradzimy, to w żaden sposób nikt nam nie wytłumaczy dlaczego.

    OdpowiedzUsuń